Krótki opis prawdziwego zdarzenia z krzyżem Cudownego Pana Jezusa Warckiego

( Przedruk z czasopisma Ziemia Sieradzka- z 1931 r. nr 37-38, str. 2-4)

W momencie przełomowym historii wspólnoty Sióstr Bernardynek klasztoru  w Warcie, tj. kasaty klasztoru decyzją władz caratu rosyjskiego, miało miejsce niezwykłe wydarzenie z krzyżem Pana Jezusa, które stało się proroczą przesłanką dla dalszej historii klasztoru w Warcie.

„Siostry Bernardynki z klasztoru w Warcie  w 1898 roku otrzymały od ówczesnego rządu rosyjskiego nakaz  opuszczenia swego klasztoru i przeniesienia się do wieluńskiego, w którym siostry zakonne usunięte z innych klasztorów znalazły schronienie. Wielki to był cios i  boleść, dla tych pięciu starszych sióstr na czele z przełożoną Matką Michaliną Michcińską, opuszczać ten swój ukochany klasztor, w którym tyle lat Panu Bogu służyły i gdzie pragnęły również złożyć  swe kości. W  boleści tej nie zostały osamotnione. Siostry Szarytki z Sieradza, Maria Mianowska i Maria Motz, odwiedziły je przed wyjazdem aby pocieszyć, dodać siły do wytrwania i pożegnać się z nimi.  Za  tę życzliwość i chrześcijańską pociechę otrzymały siostry Szarytki, na pamiątkę z klasztoru w Warcie niektóre dewocjonalia, a w tym krzyż drewniany z pięknym wizerunkiem  Pana Jezusa, który do tego czasu odbierał cześć  w refektarzu klasztornym. Gdy już siostry Szarytki  wsiadły do powozu trzymając w ręku ofiarowany krzyż, aby odjechać, konie, dotychczas zawsze spokojne, zaczęły z niewiadomego powodu stawać dęba i zamiast ruszyć naprzód, zachęcone razami woźnicy, cofały się wstecz. Gdy natomiast zeszły zakonnice z powozu, zabierając ze sobą krzyż, jak najspokojniej wyjechały z dziedzińca klasztornego. Przypuszczając, że konie boją się sióstr (ich dużych welonów), zakryto je zupełnie, a siostry zakonne ponownie wsiadły do powozu wraz z krzyżem. Konie znów, jak poprzednio, gwałtownie cofały się zamiast ruszać naprzód. Skoro jednak s. Maria Motz  z krzyżem w ręku wysiadła z powozu, konie zupełnie spokojnie wyjechały za bramę klasztorną. S.Maria Motz  wsiadła ponownie, za bramą, z krzyżem do powozu. I cóż się okazało? Konie gwałtownie cofnęły się na podwórze klasztorne. Działo się to w obecności nie tylko sióstr zakonnych, ale i  wobec licznie zgromadzonej ludności miasta Warty. Wtedy to jedna z sióstr Bernardynek przejęta tym niezwykłym zjawiskiem, odezwała się w te słowa:  Matko! Może to Pan Jezus nie chce od nas odjechać? Te proste słowa wywarły wielkie wrażenie na obecnych, to też ludność obecna zaczęła prosić siostry Szarytki aby pozostawiły ten cudowny krzyż z wizerunkiem Pana Jezusa ss. Bernardynkom. Zgodziły się na to siostry Szarytki, wsiadły do powozu i zupełnie bez przeszkód ruszyły  w drogę. Kiedy były już za bramą klasztorną, spróbowały jeszcze raz wziąć ze sobą na powóz krzyż, ale nadaremnie, bo powtórzyła się ta sama historia cofania się koni na dziedziniec klasztoru. Wtedy to siostry Szarytki, widząc w tym wolę Bożą, pozostawiły  siostrom Bernardynkom  cudownykrzyż . O tym niezwykłym wydarzeniu szeroko i daleko rozeszła się wieść. Nawet ss. Bernardynki  kiedy miały ostatecznie już opuścić swój klasztor i wyjechać do Wielunia, były również w obawie, czy Pan Jezus pozwoli im się zabrać ze sobą. Ale cudowny  Pan Jezus dał się zabrać ze sobą biednym i nieszczęśliwym wygnankom do Wielunia.”

W klasztorze wieluńskim krzyż Jezusa warckiego otoczony był wielką czcią przez zakonnice i okoliczny lud, który garnął się do Niego o pomoc i pociechę, doznając zawsze licznych łask. Było to widocznie w zamiarach Opatrzności Bożej, aby cudowny wizerunek Pana Jezusa ukrzyżowanego dzielił  los biednych wygnanek klasztoru warckiego, by je pocieszać i ulgę przynosić, a jednocześnie przypominać o pierwotnym domu.  Jedna z sióstr, ciężko chora na kręgosłup, zwróciła się do Niego z  ufną prośbą o przywrócenie zdrowia,  a ona w zamian  za tę łaskę obiecała, że będzie czynić wszystko, by Pan Jezus powrócił do Warty. Zdrowie powróciło w cudowny sposób, a siostra ta,  wraz z dwiema siostrami ochotniczkami, postanowiła wypełnić zobowiązanie dane Panu Jezusowi.